To nie zabrzmiało zbyt dobrze, ale to dokładnie to o czym mowa. Sternocera aequisignata (znany również jako jewel beetle), bo to on jest tytułowym chrząszczem, posiada niezwykle piękne zewnętrzne skrzydełka - zielone, jednak mieniące się wieloma odcieniami od niebieskiego aż po miedź. Prawdziwa moda na ozdabianie ozdabianie sukni (i nie tylko) właśnie takimi naturalnymi "klejnotami" pojawiła się w Europie mniej-więcej w połowie XIX wieku, gdzie została przywieziona z Azji (czy konkretniej Indii i Tajlandii), skąd już wcześniej przywożono przedmioty (poza ubraniami zdobiono również buty, obrusy czy biżuterię) zdobione żuczymi pancerzykami. Zresztą i w czasach wiktoriańskich większość zdobionych w ten sposób przedmiotów (lub przynajmniej ich wyhaftowanych elementów) była przywożona z Indii, zarówno ze względów ekonomicznych jak i praktycznych.
Shoes, late 1700s. Bata Shoe Museum |
Sternocera aequisignata (known also as jewel beetle) has the most amazing, iridescent outer wings - green, but with various undertones - from blue to copper ones. This technique itelf was brought to Europe in the mid xix century from Asia (it originates in India), but things (such as clothing, table cloths, shoes or jewellery) adorned with beetle wings were brought to the west a lot earlier than that. Still, most items (or at least embroidered parts of them) in the victorian period were brought from India anyway, for both economic and practical reasons.
Parure, c.1884. Wartski, London |
Pancerzyki nadają się do haftu idealnie - są stosunkowo twarde (w końcu muszą pełnić swoją funkcję), jednak bez problemu da się je przyciąć (po poddaniu działaniu gorącej pary robią się trochę bardziej elastyczne) czy przewiercić. Tak przygotowane elementy naszywane następnie były na tkaninę - najczęściej muslin, woal, gazę lub organzę. Najczęściej łączone były z haftem złotą nicią, co dodatkowo pogłębiało ich barwy.
Elytra are perfect for embroidery - quite hard, but relatively easy to cut into smaller pieces (after steaming they become a bit more elastic) or make holes. After that elements could be attached to the fabric - usually muslin, voile, gauze or organdy. Usually bettle wings was paired with goldwork what made their colour even more vibrant.
Evening dress, c.1865. Kent State |
Evening dress, c.1850. Kyoto Costume Institute |
Uprzedzając pytania - używane skrzydełka są tak naprawdę odpadkami, ponieważ Sernocera są hodowane dla przemysłu spożywczego (nie pytajcie, nie wiem, nie chcę wiedzieć), a Indie nadal pozostają ich największym eksporterem.
Anwsering the obvious questions - Senocera beetles are farmed for the food industry and wings used in embroidery are in fact a waste product (don't ask, I don't know, I don't think I want to know). Most of them on the current market still comes from India.
Dress, 1870s. Kerry Taylor Auctions |
Żucze skrzydełka można dostać również obecnie (i to całkiem w przyzwoitej cenie), chociaż widuje się je głównie na kostiumach filmowych - poniżej zjawiskowa suknia zaprojektowana przez Colleen Atwood do Królewny Śnieżki i Łowcy od której rozpoczęło się moja słabość (zresztą wszystkie kostiumy Ravenny to przedmiot mojego pożądania) do błyszczących żuczych skrzydełek.
And the last dress, not the historical one, but the very beginning of my little obsesion - gown designed by Colleen Atwood for Snow White and the Huntsman (the movie itself was medicore at best, but Ravenna's gowns... Oh man).
Snow White and the Huntsman, 2012. Photo from frocktalk.com |
Więcej przykładów można zobaczyć na mojej Pinterestowej tablicy TUTAJ
More of the examples and details of beetlewing embroidery can be seen on my Pinterest board - HERE
Czytałam gdzieś ostatnio (za nic nie mogę sobie przypomnieć, gdzie! :O ) o tym, że dawniej jadano zupę z chrząszczy majowych i same chrząszcze (kandyzowane) również. Ciekawe, jak one smakowały... Choć z drugiej strony wolałabym ich nie próbować :P
OdpowiedzUsuńA same zdobienia są piękne, choć nie jestem pewna, czy nie odtrącałaby mnie świadomość, że mam na sobie pancerzyki żuka :D Choć z drugiej strony pięknie mieniące się "shimmery" i brokat w lakierach do paznokci, cieniach do powiek itp. to podobno łuska ryb :O Także chyba nie różnimy się aż tak bardzo od dziewiętnastowiecznych
(uwielbiam Twoje posty z tej serii!)
To informacje nie na mój żołądek. Chociaż może nie powinno to tak dziwić, w końcu ciągle jada się pieczone czy smażone robaki w niektórych częściach świata. Ja odpuszczam:D
UsuńJa pewnie je kiedyś kupię, mam słabość do pięknych i lekko przerażających rzeczy. O tych rybach nie słyszałam, będę musiała poszukać szczegółów.
Dziękuję:)
Podobnie jak Porcelana czytałam o tym ostatnio, ale nie wiem gdzie. Rzeczywiście są śliczne, chciałabym ich kiedyś użyć :D
OdpowiedzUsuńRozczarowałaś mnie, że w tym poście nie mordujemy wiktorian, naprawdę :D
Trzeba kiedyś będzie zorganizować sobie jakieś zbiorowe zamówienie czy coś;)
UsuńNo wiem. Ale bez obawy, nadrobimy:D
Chyba, że któraś dama jak się dowiedziała co ma na sobie, padła na serce :D Najładniejsza jest chyba ta suknia wieczorowa z 1850 z roku, ale nie wyobrażam sobie wyszywania tego ;)
OdpowiedzUsuńJak dostała w prezencie to może, ale wątpię - w końcu jak się sprowadza cośnspecjalnie z Indii...:D Tak, ta z 1850 to moja ulubiona, ten haft jest nieziemski.
UsuńNawet w tegorocznej edycji B.O.T.B. (battle of the beadsmith) pojawiła się piękna praca z tymi pancerzykami ;) (linkuję zdjęcie w grupie bitwy na fb, bo autorka pracy chyba nie ma bloga)
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/photo.php?fbid=10152192559040079&set=oa.675156145892584&type=3&theater
Widziałam właśnie (ilość moich zachwyonych wzdechów do tegorocznych prac jest wręcz nieprzyzwoita:)) - to on mnie zainspirował do napisania tego posta. Coraz bardziej mam ochotę je zamówić...
UsuńBrrr... okropność! Miałam okazję oglądać w Indiach tradycyjne stroje członków jednej z rodzin królewskich, dekorowane w taki właśnie sposób. Pancerzyki były też (a właściwie może pierwotnie?) używane w malarstwie miniaturowym do wykonania błyszczących detali (naklejano je na papier).
OdpowiedzUsuńJaka cudowna, aaa <3
OdpowiedzUsuńMnie pociesza tylko, że to gatunek hodowlany, a nie doprowadzony prawie na skraj wyginięcia "bo ładne". Poza tym mam słabość do takich lekko przerażających rozwiązań (a to niespodzianka;))