Click Me Click Me Click Me Click Me

niedziela, 15 czerwca 2014

Donde Estas, Yolande? - robe a la anglaise (part II)


Post miał być wcześniej, ale przecież nigdy nie obrabia się zdjęć tak dobrze jak dzień przed pierwszym egzaminem, prawda? (To jak takie zawody, "czego nienawidzisz bardziej?") Ale żarty żartami, ja wracam do książek.

Olga mi takie ładne zdjęcie zrobiła. Dziękuję:D 

Po poprzednim poście zdecydowałam się jednak pójść w pierwotnym kierunku (dziękuję Gabrielle za zmotywowanie mnie) i wykończyć ją podobnie do sukni księżnej de Polignac. Tutaj zdjęcie poglądowe*:

After the last post I decided to after all go with my initial idea and finish the dress to look similar to the gold opera dress worn by Duchesse de Polignac.. Here's the photo of the said dress:

Następnym razem chcę takie pióra/Next time I also want the feathers.
Najbardziej irytujące (i najtrudniejsze do osiągnięcia efektu "jakoś to wygląda") zajęcie świata, czyli układanie wstążek i falbanek wszelkiej maści. Większość zdobień została wykonana z marszczonych pasków tkaniny samej sukni - jedynie przy dekolcie i wzdłuż środku przodu pod spodem znajduje się układana wstążka z organzy.

One of the most difficult things to get right in the world for me - trimming. Most of them was done using the dress fabric - organdy ribbon was used only around the neckline and along the center front under the gathered stripes of the original fabric. As a one wise blogger once said: trim, then trim again and then trim once more. Maybe that will be enough.

Rzut oka na zdobienie tyłu rękawów/Quick look at the trim at the back of the sleeve.

Zbliżenie na zdobienia przodu/Close up of the trims at the front.
Tylni środkowy szew jak i środkowe brzegi przodu mają wszyte fiszbiny. Zapięcie na haftki to absolutna porażka, nie polecam (ja nie lubię haftek z zasady, ale w tutaj to była naprawdę pomyłka. Nie mam pojęcia jak to zrobić żeby efekt był akceptowalny). W stosunku do oryginału miejsce zapięcia zostało w ogóle zmienione - jak widać tutaj, suknia była sznurowana z tyłu, ale chciałam być w stanie sama się w nią ubrać. Za to dobrym patentem okazał się sznurek wszyty wokół dekoltu - lekkie zmarszczenie sprawiło że nic nie odstawało (nie wpadłam na błyskotliwy pomysł żeby przed zeszyciem sprawdzić czy dekolt jest wystarczająco głęboki. No nie jest.)

The dress has bones along the center front and center back seams. I used , but boy, that was a mistake. Not doing that for sure next time - I don't know how you would have to put it to makeit look acceptable. Pins would be so much better in this case. The original dress has lacing (as you can see here) but i wanted to be able to put it on on my own. String around the neckline was a really good idea on the other hand. It allowed me to gather a fabric a bit and keep it closer to the body - the issue was caused by the fact that I didn't think about checking if it was low enought. Obviously, it's not. Sigh.
Zdjęcie poglądowe dlaczego haftki to był bardzo zły pomysł. Już wyprute swoją drogą./Why hooks were the bad idea? That's exactly why.


Przód spódnicy sukni ma długość do ziemi, z tyłu za to zostawiłam malutki tren (mniej więcej 20cm). Póki co wygląda na to, że moją zasadną numer 1 jest "nie ma trenu, nie ma zabawy". Poza tym, jakby nie patrzeć, to suknia wieczorowa, więc czuję się usprawiedliwiona.

The next thing I did was changing the lenght of the dress and finishing the hem. The front is basically floor lenght but i left the small train (around 20cm) at the back.

Jak ja lubię to zdjęcie. Przy okazji widać bawełnianą plisę chroniącą materiał wierzchni przed zabrudzeniem/I love this photo. As you can see, I put a strip of cotton to protect the outer material from getting dirty.
Coś czego nie zdążyłam zrobić - tiulowe rękawy miały być haftowane. Ponieważ pomimo usilnych poszukiwań nie znalazłam żadnej sensownej koronki, stwierdziłam że a tam, zrobię ją sama. O ja naiwna.

The one thing I didn't have time to do - the bottom tulle sleeves was supposed to be embroidered. Because I couldn't fight the right lace, I decided that I'll do it myself. How naive.

O spódnicy nie ma za bardzo co mówić - uszyta według tutorialu American Dutchess z jakigoś sztucznego materiału - podobnie jak w przypadku rękawów, praktycznie do końca szukałam TEGO właściwego. No cóż, może kiedyś...

There is not much to tell about the underskirt - it was done using the American Dutchess tutorial from some kind of polyester fabric - because as with the sleeves, I was looking (unsuccessfully) for the right fabric till the very last day. Well, maybe some day...

Uszycie sukni zajęło mi w sumie (od zrobienia wykroju do doszycia tych przeklętych haftek) około 30 godzin, z czego ponad połowa, oczywiście, została pochłonięta przez wszelkiego rodzaju prace wykończeniowe. Suknia jest uszyta z poliestrowej tafty, a całość stanika (łącznie z rękawami) jest podszyta bawełną.

It took me around 30h to make this dress. Most of it, obviously, was taken by "adding the finishing touches" - trimming hemming and all of that not really fascinating but very necessary stuff. The dress is made with polyester taffeta and the bodice is fully lined with cotton (including sleeves).


"A te walizki to z epoki"? Oczywiście. Doctor zapomniał je zabrać po ostatnich odwiedzinach u Madame Pompadour;). Na zdjęciu Porcelana i Eleonora.
Na zakończenie muszę stwierdzić jedną rzecz - strasznie dobrze czułam się w tej sukni. Bardzo podoba mi się sylwetka. Mam przeczucie, że wrócę do tego okresu prędzej raczej niż później (a zostało w MA jeszcze tyle pięknych sukien...:D). Zobaczymy.

As the finishing note, I must say - I feel very good in xvii c. fashion. I have a feeling, that I'll come back to this period sooner rather than later. But we'll see.

*spędziłam GODZINY oglądając tą minutową scenę i screencapy próbując dojść jak do diabła właściwie wyglądają te zdobienia. Na dodatek nie wyszło do końca tak jak chciałam. Niewiele rzeczy jest bardziej drażniących niż taki obrót spraw.

PS. Wybór piosenki oczywiście nawiązuje do pełnego imienia księżnej: Yolande Martine Gabrielle de Polastron. I do trzeciego sezonu Sherlocka, bez którego te nieszczęsne marszczone zdobienia mogłyby nie powstać (a z pewnością nie bez ofiar w ludziach - prawdopodobnie mnie).

PS. The choice of music of course is a very bad pun related to the full name of the Dutchess: Yolande Martine Gabrielle de Polastron. And a nod the the third season of Sherlock I was watching on repeat while doing the trims. 

18 komentarzy:

  1. Piękna wyszła Ci ta suknia! I w dodatku bardzo Ci w niej ładnie, także wysiłek i godziny spędzone nad zdobieniami opłaciły się jak najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz, jaka czuję dumna, że mogłam przyłożyć się chociaż w taki sposób do powstania tej sukni! :D To jedna z najpiękniejszych angielek, jakie kiedykolwiek widziałam, a zdjęcie zbliżeniowe wygląda, jakby to był oryginał z muzeum :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrielle, wierz mi, cała przyjemność po mojej stronie:D Dziękuję bardzo.

      Usuń
  3. Wyglądasz przepięknie i muszę przyznać (dziewczyny, wybaczcie!), że najbardziej"epokowo" ze wszystkich :) Nie chodzi mi o suknię, bo wiem, że wszystkie uczestniczki włożyły w nie mnóstwo czasu, energii i talentu, ale o taką ogólną prezencję. Zwróciłam na to uwagę w postach zamieszczonych przez dziewczyny i zastanawiałam się, kimże jest ta dama? A więc miło mi poznać. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja je widziałam na żywca i też miałam takie odczucia :)
      Suknia BOSKA!!!!

      Usuń
    2. Strasznie miło mi to słyszeć. Kurcze no, dosłownie rumienię się :D

      Usuń
  4. Doctor! ;D uwielbiam DW, taka dygresja ;) Twoja suknia w porównaniu z innymi wyglądała na bardzo profesjonalnie, nawet biorąc pod uwagę sztuczne tkaniny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam:D No sztucznych tkanin nie byłam w stanie przeskoczyć. Chciałam taftę, a jedwab wiadomo - po pierwsze drogi, po drugie nie odważyłabym się szyć z niego nieznanego wykroju. Ciekawe jak sprawowałaby się bawełniana satyna... Dziękuję:)

      Usuń
  5. mi się podoba niesamowicie, cóż chemise a la reine są piekne, ale zgadzam się z Emnildą - wygladasz epokokowo idealnie, no może z wyjątkiem jak sama napisałaś zbyt małego dekoltu, ale pieknie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Dekolt to niestety wina mojego gapiostwa, ale naniosłam już poprawki na wykrój - następnym razem powinno już być bardziej poprawnie pod tym względem:)

      Usuń
  6. Piękna suknia! :D no i absolutnie kocham PS :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam takie przeczucie że moje PS może ci się spodobać:D Dziękuję bardzo:)

      Usuń
  7. Brakło mi słów! Piękna suknia, przepiękna stylizacja, genialny pomysł! Kłaniam się w pas, Magdo!

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam tę suknię i Ciebie w niej. :)) W tym kolorze bardzo Ci do twarzy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję:) Powiem ci że kupowałam ten materiał z dużymi obawami, bo nigdy wcześniej nie nosiłam złota (podświadomie unikam większości "jesiennych" kolorów). Ale całe szczęście okazało się że całkiem mi pasuje:)

      Usuń
  9. Uwielbiam, KOCHAM tą stylizację! <3

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...