Click Me Click Me Click Me Click Me

czwartek, 27 lutego 2014

1910s dress, part II: the dress dress



Pseudofilozoficzne wywody były poprzednio, więc przejdźmy prosto do rzeczy:
Not in the mood, so let's get straight to the point:

1. Mock up (podszewka):
Bo po co marnować dobry materiał (bawełniany batyst)? Zwłaszcza że suknia zdecydowanie podszewki potrzebuje - drapowanie spódnicy musi być do czegoś "złapane" żeby była w stanie się tak ułożyć. Na tym etapie (o dziwo) napotkałam zaskakująco mało problemów - użyłam zmodyfikowanej formy z której korzystałam przy szyciu brasserie (dzięki temu mam pewność że ramiączka się pokryją) i halki więc nie było większych problemów z dopasowaniem.

Mock up (lining):
Because why I would waste a perfectly good fabric (cotton batiste)? Especially when I really had to do the lining - attaching the fabric to it was the only way to get the drapes on the skirt right. I had (surprisingly) only few problems at this stage - I used slightly modified pattern for brasserie (so I didn't have to worry about the placement of the straps) and petticoat so there weren't many issues with the fit.


Because I'm smart in a diffrent way I sewed the wrong sides together. I honestly didn't notice this until now. 

2. Góra:
Wierzchnia warstwa sukienki składa się z kilku części:
1) aksamitny pas i satynowa szarfa (o którch będzie później)
2) szyfonowe rękawy które wyglądają na wszyte w szwy
3) gładki środek (którego górę obszyłam koronką)
I tył:
1) szyfonowe rękawy z tyłu (prawdopodobnie) są ścięte od środka na prosto i schodzą się po środku pleców
2) pod szyfonem znajduje się koronka (kolejna zmiana: nie miałam czasu żeby zastanowić się jak zrobić porządne zapięcie między dwoma szyfonowymi częściami, więc zamiast tego pokryłam całą widoczną część koronką)
3) jeszcze więcej aksamitu z satynowym (prawie że) trenem.

Bodice:
The outer part of the bodice is composed of several pieces:
1) velvet and satin sash (I'll talk about them more later)
2) chiffon sleeves which look like sewed inside the seams with the side parts (nightmare coming true)
3) plain bodice (I added some lace to it. I couldn't help myself)
And for the back:
1) chiffon sleeves, this time (probably) falling straight to the center of the back
2) lace under it (that's the part I modified. I had no time to try to get the chiffon-chiffon closure right so i covered the entire visible part of center panel in lace)
3) also, the velvet continues with satin (something like) train.


I'm a jewellery maker and I can't live without some macro. 

Ta część szycia okazała się już dużo bardziej problematyczna (choć całe szczęście mniej niż myślałam). Powstrzymałam się od użycia jedwabnego szyfonu - poliestrowy jest trochę łatwiejszy do opanowania i mało rzeczy bolałoby bardziej niż gdyby okazało się że jednak coś z wykrojem (który sama rysowałam bazując na tutorialu Marchewkowej) było nie tak i musiałabym zaczynać od początku.

This part was a lot more problematic (thankfully less than I anticipated). I decided against using the silk chiffon - the polyester one is a bit easier to work with. And because I had to draft the pattern myself I didn't want to take the risk - destroying 70cm of silk chiffon because something was wrong with the pattern after all would be quite a painfull experience.

The trial version and the full version of the sleeves.

3. I dół:
Czyli bawełniana satyna 1,5x1,5m, z podszytym pasem batystu jako listwą (łatwiej uprać niż satynę), zmarszczona u góry. Zero filozofii.

And the skirt:
1,5x1,5 m square of cotton sateen with a stripe of batiste used as hem (easier to clean after wearing than satin), gathered at waist. Very unimpressive.


Detail - the drape of the fabric with grain and cross grain. I was genuinely surprised how big the diffrence was.

Ponieważ dół spódnicy to jeden wielki tren, w listwę wszyłam obciążniki (pozdrowienia dla pana który nawet nie mrugnął kiedy poprosiłam o dokładnie 32 podkładki M6:D)

Because the bottom of the skirt is basically 
a one big train, I attached some weights to the inside of the hem.


Look, some more macro!

Obie części zszyte wyglądają tak (nie ma zdjęcia z tyłu, zapomniałam):
Finished dress dress* looks like this (I forgot to take the picture of the back, sorry):

Woohoo, finally something you could wear. Apart from the fact that there are no snaps. Oh well.
PS. Skirt is only pinned here. Still haven't decided how exactly I want it to look.

*That's a very bad Cabin Pressure pun. Sorry not sorry.

PS. Przepraszam za marną jakość zdjęć. Robione w biegu. Zwłaszcza ostatnie - o 2 w nocy.
PS. Sorry about the poor quality of the photos. I was too busy to worry about that. Especially the last one - taken around 2am.

4 komentarze:

  1. O, widzę że nie tylko ja pracuję na pełnych obrotach :D Pokaż skończony gorset, bo od sierpnia na niego czekam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę się wreszcie zebrać skoro mam już cały komplet (brasserie się dorobiła guzików. Po pół roku, i tak nieźle jak na mnie:D), ale pewnie dopiero po 15 bo zrobienie zdjęć na mnie wymaga zdecydowanie więcej logistyki. I wolnego czasu osób trzecich;)

      Usuń
  2. Nadzwyczaj interesujące miejsce i świetnie czyta się twoje teksty :) Wyczekuję na kolejne oraz zapraszam do siebie na moją stronke on-line - chyba jeszcze nie raz tutaj wejde poczytać twoje wpisy ;-)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...